Bieżący komentarz rynkowy
„Resolution”, czyli bank za złotówkę. Ostatnie dni stały pod znakiem tzw. afery taśmowej dot. Komisji Nadzoru Finansowego. Pokłosiem szeroko opisywanego spotkania, na którym miała paść propozycja korupcyjna, było nagłośnienie problemów dwóch banków, których głównym akcjonariuszem jest jeden z uczestników rzeczonego spotkania - Leszek Czarnecki, tj. Getin Noble Banku i Idea Banku.
Depozyty zgromadzone przez obie instytucje to kolejno 47 mld zł w przypadku Getin Noble Banku oraz 19 mld zł w Idea Banku. Z tego łącznie ok 54 mld zł to zobowiązania wobec klientów detalicznych. Jest to zdecydowanie więcej niż obecne zasoby Bankowego Funduszu Gwarancyjnego- BFG (11,5 mld zł), który w sytuacji kryzysowej ma zapewnić środki na wypłaty gwarantowanych depozytów (do 100 tys. EUR). Taka ewentualność jest jednak mało prawdopodobna. „Run” na banki (tj. masowe wycofywanie depozytów) musiałby być naprawdę potężny, aby zachwiać ich płynnością. Wg nieoficjalnych informacji w minionym roku po zanotowaniu przez Getin Noble Bank wysokiej straty półrocznej, klienci wycofali w przeciągu tygodnia ok 700 mln zł depozytów. A był to przecież zdecydowanie mniej medialny incydent, niż obecna sytuacja.
Trudno jednak stwierdzić, jaka skala odpływów miała miejsce w ostatnich dniach. Jedyny „obserwowalny” aspekt całej sytuacji to długie kolejki zniecierpliwionych deponentów do kas obydwu instytucji. Warto wspomnieć, że na tę kryzysową sytuację cieniem rzuca się również sprawa Getback-u, gdyż przynajmniej jeden ze wspomnianych banków był zmuszony dokonać znaczących odpisów m.in. ze względu na zawarte transakcje oraz roszczenia w związku ze współpracą z tą firmą windykacyjną. Zakładając, że chwilowy kryzys zaufania nie przerodzi się w panikę drastyczne działania nadzorcze, włącznie z osławionym ostatnio „przejęciem za złotówkę”, raczej nie będą wchodzić w grę. Ponadto należy pamiętać, że środki finansowe do kwoty ok 450 tys. zł na osobę są chronione przez BFG w przypadku każdego z banków z osobna, a Narodowy Bank Polski ma potężne narzędzia mogące zaradzić problemom płynnościowym każdego banku na polskim rynku.
PPK – świeży kapitał dla giełdy?
Prezydent RP podpisał w tym tygodniu ustawę o Pracowniczych Planach Kapitałowych. Nowy program emerytalny stał się zatem faktem. Przypomnijmy na czym polegają założenia programu i jaki może mieć wpływ na rynek kapitałowy.
PPK funkcjonować będzie od połowy 2019. Stopniowo kolejne grupy pracujących, w odstępach półrocznych, wprowadzane będą do programu. Od początku 2021 r. program obejmie wszystkich pracujących na umowę o pracę i umowę - zlecenie, tj. ok 11,5 mln osób. Będzie on dobrowolny.
Wpłata podstawowa finansowana przez uczestnika PPK ma wynosić od 2 do 4 proc. wynagrodzenia. Z kolei pracodawca dopłacać będzie składkę od 1,5 proc. do 4 proc. wynagrodzenia. Poza tym obowiązywać będzie coroczna dopłata z budżetu w wysokości 240 zł, a państwo dawałoby dodatkową "opłatę powitalną" w wysokości 200 zł. Fundusze inwestujące środki będą charakteryzowały się różnym profilem podziału pomiędzy akcje i obligacje, który zmieniać się będzie na korzyść tej drugiej klasy aktywów wraz z zaawansowaniem wieku oszczędzającego.
Tyle jeżeli chodzi o technikalia. Jaki wpływ PPK może mieć na rynek akcji? Zgodnie z założeniami Rządu, w przyszłym roku na rynek kapitałowy od PPK wpłynie ok 6 mld zł, za dwa lata 12 mld zł, a od 2021 r. będzie dopływało 15 mld zł. Kwoty te zostały wyliczone w oparciu o dość optymistyczny scenariusz, w którym aż ¾ oszczędzających zostaje w programie. Z tego średnio ok 1/3 będzie inwestowana na krajowym rynku akcji, tj. kolejno 2, 4 oraz 5 mld zł (część środków przeznaczonych na akcje trafi za granicę). Przynajmniej połowa z tej części powinna napłynąć do akcjonariatu największych spółek z WIG20. W praktyce może to być jednak więcej, a mianowicie poziom zbliżony udziałowi największych spółek w szerokim indeksie akcyjnym WIG (ok 70%). Oznacza to kwotę 2,5-3,0 mld zł rocznie, począwszy od trzeciego roku programu. Pozostała część (ok 2 mld zł) może zasilić segment małych i średnich spółek. Świeży kapitał stanowić będzie rokrocznie ok 2% akcji w wolnym obrocie.
W tym wyliczeniu tkwi jednak pewien szkopuł. Zapowiadana reforma OFE (nie mylić z PPK) może zawierać zapis zmniejszający limit inwestycyjny dot. części akcyjnej obecnie funkcjonujących funduszy emerytalnych. Obecnie ok 85% aktywów netto zainwestowanych jest w akcje. W przypadku wprowadzenia limitów podobnych do tych w PPK, udział ten może spaść do zaledwie 40%, czyli o połowę. Potencjalnym skutkiem może być podaż akcji na polskim rynku, który przez pewien okres może zrównoważyć napływ nowych środków ze strony PPK. Z drugiej strony zlikwidowany będzie tzw. „suwak”. Skorygowany o składki zusowskie odpływ środków z funduszy emerytalnych do ZUS wynosi ok 5 mld zł rocznie, z tendencją rosnącą. Dlatego w dłuższym okresie wpływ nowych regulacji powinien mieć per saldo pozytywny wpływ na obroty oraz być może wyceny na polskim rynku.
Ostatnie problemy funduszy absolutnej stopy zwrotu, inwestujących głównie na krajowym rynku akcji, miały negatywnie przełożenie na zachowanie się kursów spółek, szczególnie tych o mniejszej kapitalizacji. Do tego doszły umorzenia z funduszy typowo akcyjnych, co łącznie przyczyniło się do ogromnej przeceny, która od początku roku w przypadku indeksu sWIG80 sięga już ok 30%. Podaż akcji sięgnęła ponad 3 mld zł od początku roku. Świeży kapitał dla giełdy począwszy od drugiej połowy 2019 r. może stanowić zatem przyjemną odmianę.
Michał Zasadzki
Do pobrania
Komentarz_rynkowy_2018_11_23 |